|
|
(1Kor 13, 1-13) "Gdybym mówił językami
ludzi i aniołów (...)". |
ks. Tomasz Zaczkiewicz SAC |
Coraz trudniej dzisiaj, zwłaszcza młodym ludziom, dostrzegać swoją wartość,
możliwości, talenty i predyspozycje.
Coraz też więcej, w związku z tym, ludzi pełnych kompleksów, którzy tak
naprawdę nie wiedzą po co się narodzili, jaki jest sens ich życia, coraz
więcej znerwicowanych, sfrustrowanych i zblazowanych.
Chyba zbyt często słyszy się słowa: "Ja nie potrafię, ja nie umiem,
to nie dla mnie, jestem za głupia, nie dam sobie z tym rady."
Świat stawia dziś coraz wyższe wymagania - żąda specjalizacji, coraz wyższych
kwalifikacji i zawodowych doskonałości śrubując poziom, za którym, na
pewnym etapie, trudno już nadążyć - to dopiero fabryka frustratów i samobójców
- moja wartość zależy od tego, co zdobędę i osiągnę - czy nie za wielu
ludzi wyznaje dziś taką zasadę?
A może i tu jest ktoś, kto dał się wpuścić w ten kierat i błędne koło
"niby doskonałości"?
A może i tu, na pielgrzymim szlaku, jest ktoś, kto już dawno stwierdził,
że niewiele potrafi, bo np. nie umie malować, rysować, śpiewać i niewiele
rzeczy udało mu się do tej zrealizować w życiu?
A może jest taki, co tylko zawsze zazdrości innym ich talentów, a nigdy
nie podjął głębszej refleksji nad własnym bogactwem i obdarowaniem, którego,
zafascynowany innymi, nie był w stanie zobaczyć?
Dziś będziemy chcieli dostrzegać i uczyć się wyjątkowego daru, talentu,
który każdy
z nas otrzymał, który jest bogactwem na miarę zbawienia. Jak pięknie przedstawił
to św. Paweł:
"(...) Starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym
się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice i posiadał wszelką wiedzę i wszelką możliwą
wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą
majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nigdy nie zazdrości, nie szuka
poklasku, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we
wszystkim pokłada nadzieje, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje
(...). Tak wiec trwają wiara nadzieja i miłość, te trzy: z nich zaś największa
jest miłość."( 1Kor12, 31 i 13, 1-13)
Zanim przyjrzymy się samemu tekstowi spójrzmy wcześniej na jego kontekst.
Cały poprzedni rozdział to nauka św. Pawła o charyzmatach - czyli o bogactwie
przeróżnych darów Ducha Świętego, dawanych poszczególnym ludziom.
"Jednemu dany jest dar mądrości słowa - jak mówi Apostoł - drugiemu umiejętność
poznawania (...), innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innym łaska
uzdrawiania
w jednym Duchu (...). Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając
każdemu tak, jak chce." (1 Kor 12, 8 -11)
W innym miejscu św. Paweł stwierdza ogólnie: "Cóż masz czego byś nie otrzymał?"
(1 Kor 4, 7)
Jak wiec widać wszystko jest darem, talentem, charyzmatem otrzymanym od
miłującego Boga i nie ma człowieka nie obdarowanego, czy wybrakowanego,
a różnorodność darów jest tylko przyczynkiem do tego, że jako ludzie możemy
się spotykać, że mamy sobie coś do ofiarowania, że potrzeba wspólnoty,
że dopiero wszystkie dary są dla siebie komplementarne!
Po co byłoby się spotykać, skoro wszyscy mieliby to samo i tak samo?
Wygląda jednak na to, że wszystko, zresztą niezwykle ważne, co św. Paweł
powiedział o charyzmatach, posłużyło mu jako tło i kontekst do uwypuklenia,
podkreślenia
i zaakcentowania najważniejszego daru, wspólnego wszystkim ludziom - daru
miłości.
Samo słowo "dar" zakłada, że coś jest darowane człowiekowi, coś jest mu
dane darmo, że coś jest dla niego prezentem.
Ale dar jest także zadany - jasno wskazując na to słowa: "starajcie się
o większe
dary (...)."
Zauważmy wiec, że Pan Bóg nie chce tylko dawać oczekującemu biernie człowiekowi,
On chce z nim współpracy - tak samo jest z miłością.
Jeżeli miłość ma być największym darem, to i zaangażowanie, i współpraca
ludzka
w tym zagadnieniu, powinna być największa i najbardziej dynamiczna.
Zadziwia czasami beztroska i naiwność młodych, zakochanych ludzi, którzy
myślą, że ten ze wszech miar miły stan, będzie dbał o siebie sam i trwał
bez ich aktywności wiecznie.
A potem tak szybko są zranienia, rozczarowania i ból serca!
A czy ty starasz się o miłość, czy zabiegasz o nią najprzód i przede wszystkim,
czy miłość do Boga i drugiego człowieka staje się talentem, w który nieustannie
ingerujesz, który pielęgnujesz, o który dbasz ?
Świat na pewno nie sprzyja dzisiaj miłosnym związkom. Wydaje się, że na
miłość nie ma czasu, bo praca, obowiązki, tysiące ważnych zajęć. Nie ma
więc miłości: w relacjach koleżeńskich, przyjacielskich, damsko - męskich,
rodzinnych - wszyscy tylko ocierają się
o siebie w biegu, ewentualnie w szybkim tempie konsumują chcąc zaspokoić
nad wyraz rozbudzone potencje, po czym odchodzą do swoich zadań w przekonaniu,
że wiedzą czym jest miłość, i że właśnie oni maja rację i patent na nią.
I cóż z tego, że może dobrze zarabiasz, że masz stanowisko, że znasz trzy
języki, maturę i egzaminy na studia zdałeś na same piątki, skoro to co
najważniejsze wciąż gdzieś obok ciebie, poza tobą, że tak naprawdę nie
jesteś spełniony i zaspokojony, bo talent, któremu na imię "miłość" został
dawno zakopany i butwieje na półce zapomnienia.
Naprawdę to mało istotne czy jesteś mistrzem świata w jakiejś dziedzinie
- przestaniesz nim być szybciej, niż ci się wydaje !
Czy nie nazbyt wyraźnie i głośno mówi o tym św. Paweł:
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów(...). miał dar prorokowania i znał
wszystkie tajemnice, wiedzę, nawet wiarę(...) a miłości bym nie miał byłbym
miedzią brzęczącą, cymbałem, niczym (...)" - można powiedzieć: "byłbym
człowiekiem próżnym, pustym, wyzutym i żadne inne dary, których mógłbym
mieć nawet tysiące nie byłyby w stanie tego zrekompensować".
Jakżesz więc ważną jest tu Boża i darowana przez niego miłość, do poszukiwania
której zaprasza nas Pan, i jak bardzo byłoby wskazanym, żeby właśnie ten
talent stał się priorytetem i nadrzędnym celem naszych dążeń.
Pytaniem Jezusa: "Czy miłujesz mnie więcej (...)? (J 21, 15) jest więc
też pytaniem
o to, czy w swej codzienności więcej troszczysz się o miłość, więcej o
nią dbasz, usilniej walczysz i czy dziękujesz Panu Bogu za ten dar, który
otrzymałeś w wielkiej potencji, czy jesteś wdzięczny za to uzdolnienie,
które jest najgenialniejszym talentem?
Jeżeli więc chcesz iść śladem darowanej Miłości, rozwijać ją, warto trzymać
się tropu św. Pawła, który zawsze będzie zachęcał do refleksji i rachunku
sumienia nad aktualnym etapem rozwoju tego daru.
Czy rzeczywiście jesteś cierpliwy i łaskawy, czy rzeczywiści nie zazdrościsz,
nie unosisz się gniewem, pychą, czy nie szukasz poklasku, czy naprawdę
nie dopuszczasz się bezwstydu, nie pamiętasz złego i nie cieszysz się
z niesprawiedliwości ?
Czy w końcu kochasz miłością czystą i bezinteresowną, miłością, jaką ciebie
umiłował Chrystus ?
Drodzy bracia i siostry! Każdy z nas będzie zawsze miał tu sobie wiele
do zarzucenia, bo egoizm rozpanoszył się i zakorzenił mocno! Chciejmy
więc na pielgrzymich, polskich drogach, dziękując Bogu za taki charyzmat,
modlić się do Niego gorąco przez wstawiennictwo Maryi.
Matko Miłości i Miłosierdzia! Ucz nas co to znaczy prawdziwie i bezinteresownie
kochać i spraw by miłość stała się przedmiotem naszych najważniejszych
tęsknot, wysiłków, pragnień i abyśmy nigdy nie stracili tego talentu i
łaski.
|