Konferencja 8
Konferencja ósma
Umarłych grzebać
Sen
     Pewnej kobiecie zmarł synek. Kobieta bardzo rozpaczała.  Którejś nocy synek przyśnił się jej. Szedł drogą ubitą kamieniami a przed nim łąka i zieleń nadnaturalnej piękności. Dziecko dźwiga wiadra pełne wody, chce wejść na tę łąkę ale co się zbliży droga wydłuża się i łąka się oddala. Dziecku chce się pić a nie może napić się nawet kropli z wiader musi dojść do łąki i napić się wody źródlanej, ale dojść nie może.                                                             Matka podchodzi do dziecka i mówi:                                                                                   - "Syneczku postaw wiadra i pobiegnij na łąkę i możesz napić sie wody z wiadra, będzie Ci lżej".                                                                                                                                    - "Nie mamusiu nie mogę Te wiadra to nie wiadra wody to wiadra twoich łez, a jedna łza waży tyle co tysiące wiader wody".
      Matka obudziła się, przestała rozpaczać a pomodliła się za swojego synka. Następnej nocy synek znowu jej się przyśnił. Tym razem szczęśliwy, uśmiechnięty biegał po łące, bawiąc się ze zwierzętami, a dalej stał ładny domek. Matka spytała synka czemu taka zmiana. Synek jej odpowiedział:                                                                                                                                    - "Widzisz mamo każdy z nas popełni jakiś grzech, choćby najmniejszy. I żeby dojść do tej łąki, do tego domu musimy odbyć pewną drogę. Droga ta zależy też często od naszych bliskich. Jeśli popadają w rozpacz tak jak Ty droga nasza się wydłuża. Każda łza jest ciężarem nie do zniesienia i długością nie do zmierzenia. Każda modlitwa skraca drogę. Gdybyś nie rozpaczała już dawno bym tu był. Musisz też wiedzieć że często rozpacz zamyka nam na zawsze możliwość spotkania i zamieszkania razem w tym domu
Śmierć jest najważniejszym, kulminacyjnym momentem w życiu każdego człowieka. Sam Pan Bóg uświadamia nam, że na ziemi żyjemy tylko jeden raz: Nie zapominaj, że nie ma powrotu (Syr 38, 21);
 Umiera człowiek bez rodziny, samotny z wyboru i wrednego charakteru, który kupił sobie opiekę na ostatnie godziny za dom, który zapisał w testamencie. Umiera człowiek, którego nikt nie szukał przez dwa tygodnie i przez dwa tygodnie nikt nie zauważył, że go zabrakło. Umiera człowiek, przy którym modlono się o cud, ale cud nie nastąpił. Umiera człowiek, który spokojnie, we własnym łóżku przechodził na druga stronę, trzymany przez najbliższych za rękę. Potem był pogrzeb, kwiaty, łzy i powrót do życia, które miało toczyć się normalnie. Umiera, w objęciach matki, dziecko, które walczyło z rakiem mózgu.
Śmierć nie jest tylko  dla staruszek.
Na ziemi różnimy się wyglądem, wiekiem, wykształceniem - a ona wszystko wyrównuje, wszyscy tak samo stajemy przed Bogiem z tym, co udało nam się dobrego po drodze uczynić. I nie jest ważne, kto skończył szkołę zawodową, a kto wyższe studia z teologii - ostatecznie i tak wiemy to samo. Różnimy się, dopóki jesteśmy na ziemi. My - z bijącym sercem, krwią krążącą w żyłach, wrażliwi na dotyk, ciepło i zimno - ale widzący jakby w ukryciu. Oni - których ciała są zimne i obojętne, ale którzy widzą już wyraźnie, twarzą w twarz. Solidarni w swoim człowieczeństwie, solidarni w przejściu przez śmierć: choć dla jednych to czas przeszły, a dla innych przyszły, to na pewno czas konieczny. Właśnie dlatego mamy usłyszeć "umarłych pogrzebać" - żeby nie zapomnieć o nieuniknionej śmierci, żeby doświadczyć, dotknąć realności przejścia. Mamy "umarłych pogrzebać", żeby zobaczyć w nich siebie, tak jak napisano na starożytnym nagrobku: "byłem, kim jesteś, jestem, kim będziesz".
Mamy pogrzebać umarłych żeby odróżnić się od zwierząt, które czasem też tęsknią za utraconym towarzyszem, ale nie mają powodów, by zatrzymać się nad jego ciałem. Ciało zwierzęcia nie ma żadnej wartości, bo nie ma przed nim perspektywy. Ciało człowieka jest elementem dłuższej podróży, jest świadkiem i uczestnikiem ziemskich zmagań, by potem chwalebnie powrócić po odbiór nagrody. Dlatego należy mu się szacunek. Dlatego myjemy je, ubieramy odświętnie, wkładamy w dłonie różaniec i składamy do grobu, by czekało na nowy czas. Mamy ludzki odruch grzebania umarłych. A gdyby ktoś go nie miał, ma jeszcze przepisy sanitarne, które ów odruch wymuszą. Czasem udaje się przed przepisami umknąć. Wstrząsa nami informacja o matce, która zabiła swoje dzieci - i szczegół, że nie pochowała ich w ziemi, ale ukryła w beczkach, nie jest wcale najmniej istotny. Przerażają nas informacje o rodzinach, którzy trzymają zmarłych dziadków w szczelnie zamkniętym pokoju, by przez długie jeszcze miesiące móc pobierać ich rentę. Gdzieś w głębi serca czujemy, że umarłym należy się pochówek, że kiedy ciału nie można już dać nic innego, należy je uszanować składając w miejscu, w którym nie będzie straszyć, gorszyć, przerażać. Taki jest ludzki odruch - to jeszcze nie jest chrześcijaństwo. Chrześcijańskie grzebanie umarłych jest kroczeniem po śladach Jezusa, który nauczył nas patrzeć na śmierć. Jezus sam doświadczył straty przyjaciela: kiedy umierał Łazarz, Jego przy nim nie było, choć siostry chorego tak bardzo liczyły na pomoc Mistrza. Mistrz nie przyszedł. Łazarz umarł, namaszczono go wonnymi olejkami, owinięto w płótno i złożono w grobie, żeby czekał na zmartwychwstanie. Jezus przyszedł, kiedy obsychały już łzy kobiet, kiedy siostry próbowały wracać do zwyczajnego życia. Jego widok znów obudził w nich żal: "gdybyś tu był, nasz brat by nie umarł!" Gdyby lekarz był lepszy, gdyby zdobyć pieniądze na drogie leki, gdyby w porę wykonać badania, gdyby... "Gdybyś tu był, nasz brat by nie umarł!" Każde "gdyby" jest już nieistotne, możemy się nim torturować, a nie zmienimy ani jednej chwili, a nie wrócimy życia ani na sekundę. Rozmowa w Betanii przenosi się więc w inny wymiar - wymiar wiary. To Marta, twardo stąpająca po ziemi realistka, która dawniej dbała bardziej o zastawienie stołu, niż słuchanie Jezusa, naznaczona śmiercią brata wyznaje: "Wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga. (...) Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat". Jezus pyta zapłakaną: "Wierzysz w to? Wierzysz, że kto we Mnie wierzy, będzie żył, choćby umarł? Że będzie żył na wieki?" To właśnie wyznanie wiary Marty jest najważniejsze dla chrześcijańskiego rozumienia śmierci. Bez takiego wyznania przeżywanie śmierci będzie tylko wylewaniem morza łez. I kiedy słyszymy "umarłych pogrzebać", trzeba nam wiedzieć, dlaczego właśnie tak: bo choćby i umarł, będzie żyć na wieki. To jest pierwszy i najważniejszy wymiar chrześcijańskiego pogrzebu. Pochylać się nie nad własną stratą i żalem, ale nad ciałem - nad tą częścią człowieka, która na chwilę musi pozostać osobno, zanim nie nadejdzie i dla niej czas Niebieskiego Królestwa. I wierzyć, że Królestwo w końcu przyjdzie. Nikt bardziej niż Jezus nie mógł rozumieć tajemnicy śmierci i wiecznego życia. Nikt bardziej niż On nie mógł być przekonany, że śmierć nie jest ostatecznym wyrokiem, że po drugiej stronie czeka Ojciec. Nikt nie miałby większego prawa wzruszyć ramionami na cielesną śmierć i zdziwić się, o co tyle zamieszania, po co tyle łez i żalu, jeśli życie się nie kończy. A jednak nad grobem Łazarza Jezus, jego przyjaciel, zapłakał. Nie postawił się ponad ludzkimi uczuciami, nie zlekceważył tego, co człowiek przeżywa po śmierci bliskiego - tęsknoty, żalu, poczucia pustki, której nikt inny nie wypełni. Taka jest prawda o człowieku, w którą wszedł i Jezus. Wierzymy w życie wieczne i mimo to płaczemy z żalu. Dobrze, że tak jest. Łatwo można zgrzeszyć pychą, chcąc jedynie tańczyć i klaskać na pogrzebie. Jezus nie zatańczył, nie krzyczał: "Alleluja, Łazarzu, Alleluja!!! Zaprawdę, powiadam wam, wasz brat jest już szczęśliwy z Ojcem!!!" Jezus zapłakał... Pamiętał zapewne wszystkie wieczorne rozmowy z Łazarzem, pamiętał jego serdeczne powitania, ilekroć przychodził do Betanii, pamiętał wspólne chodzenie uliczkami Jerozolimy - wszystkie te chwile, o których nie mówią nam Ewangelie. Był człowiekiem i było mu żal, że coś się skończyło. Widział niebieską perspektywę, ale był jeszcze na ziemi i na ziemi też potrzebował przyjaciela. I zapłakał na grobie Łazarza...
Pogrzebać umarłych nie znaczy zrobić z pogrzebu radosny festyn. Pogrzebać umarłych jak Jezus to znaczy nie zapomnieć zapłakać z żalu. To znaczy umieć zobaczyć całe otrzymane od zmarłego dobro. Zobaczyć brak, jaki powstanie we mnie po jego śmierci - i podziękować Bogu za jego życie, za to, że dzięki niemu i ja mogłem wzrastać. Dopiero po takich łzach przychodzi nadzieja.  Człowiek potrzebuje zapłakać. Człowiek potrzebuje zapłakać łzami żalu, wdzięczności i nadziei: wtedy płacze jak Jezus nad grobem przyjaciela. Maria Magdalena chciała płakać jak Jezus. Pamiętała całe otrzymane dobro i chciała odwdzięczyć się, jak mogła. A mogła już niewiele - jedynie namaścić umęczone ciało Pana wonnymi olejkami... Nie było w tym nic dziwnego, oznaczało tyle, co nasze ułożenie kwiatów na grobie i zapalenie świeczki. Poszła więc z samego rana, zapuchnięta od łez, zrobić tyle ile mogła dla Mistrza, który nauczył ją, że będzie żyć wiecznie. Kiedy stanęła nad grobem, zobaczyła płótna i chustę, i dwóch aniołów siedzących na płótnach. Tylko Jezusa nie zobaczyła. Rozmawiała z aniołami, patrzyła na nich - i nic nie zrozumiała. Stanął przy niej człowiek, mówił do niej, a ona dalej nie wiedziała, kto to jest, wpatrzona w grób, zapłakana. Dopiero kiedy zwrócił się do niej po imieniu, kiedy stanęła twarzą nie do grobu, ale do Niego, zobaczyła Jezusa. I zaraz łzy jej obeschły. Trzeba nam nie tylko płakać jak Jezus. Grzebiąc naszych umarłych trzeba odwrócić się od grobu i spojrzeć na Jezusa. Dopiero wtedy grzebanie umarłych będzie dla nas dobrem. Dopiero wtedy będziemy przez każdy taki czyn o jeden krok bliżej Jezusa, o jeden krok bardziej do Niego podobni. Bo grzebanie umarłych jest naśladowaniem Jezusa w Jego miłości - miłości, która nie spodziewa się już żadnego rewanżu, miłości, która jest troską o człowieka naprawdę do końca
Pogrzeb, (Krzysztof Kamil Baczyński)
Mży śnieg. Na trumnę spadają, jak echo
kroki ziemi. Spokojnie umiera wspomnienie
wbite na krzyż cmentarzy i bije daleko
jak dzwon obcego serca szary tłumu wieniec.
A dookoła drzewa zastygłe czekają
przed drzwiami nieba jak przed drzwiami raju,
Kto ostom twarz układał w rozpaczliwe maski
i kto wam twarze obce jak dymy rozwiewał?
Jest przecież cicho. Dymi niebo płaskie.
Kto tak powoli gasił gwiazdę mego gniewu?
Wysoko dzwoni ziemia na kopule czynu
i obojętność twarzy jest już tylko gliną.
Nie mów. Jaskółki śniegu kołują i niżej
opada wszystko - ot o kilka piędzi
ktoś mi przeżegna wieczór mijając przed krzyżem.
Ktoś wśród nocy na krzyżu zawiesi mi księżyc. Teraz jest zawsze.         

 

Litania za zamarłych
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nim (nią), (nimi).
Bramo niebieska,
Królowo Wniebowzięta,
Święty Michale,
Święty Janie Chrzcicielu,
Święty Józefie,
Święty N. (patron zmarłego),
Wszyscy Święci i Święte Boże,
Bądź mu (jej, im) miłościw, wybaw ich Panie,
Od zła wszelkiego
Od cierpień w czyśćcu,
Przez Twoje Wcielenie,
Przez Twoje narodzenie,
Przez Twój chrzest i post święty,
Przez Twój krzyż i mękę,
Przez Twoją śmierć i złożenie do grobu,
Przez Twoje zmartwychwstanie,
Przez Twoje cudowne wniebowstąpienie,
Przez zesłanie Ducha Świętego,
Przez Twoje przyjście w chwale,

Prosimy Cię, abyś dal nam pragnienie nieba,
Prosimy Cię, abyś nas zachował od nagłej i niespodziewanej śmierci,
Prosimy Cię, abyś uchronił nas, naszych krewnych i dobrodziejów od wiekuistego potępienia,
Prosimy Cię, abyś naszym dobroczyńcom dał wieczną nagrodę,
Prosimy Cię, abyś wprowadził do wiekuistej światłości naszych nauczycieli i wychowawców,
Prosimy Cię, abyś okazał miłosierdzie ofiarom wypadków, katastrof i wojen,

Ps.1 Urna czy trumna?

 Kościół zaleca pogrzeb tradycyjny, ale nie odmawia prawa do kremacji samej w sobie, czyli niezwiązanej z jawnie demonstracyjną antykatolicką demonstracją. Można więc wybrać kremację i jak najbardziej liczyć na obecność księdza przy pochówku. Kremacja, coraz bardziej popularna, w wielu aglomeracjach miejskich stała się koniecznością. Powód był prosty - brak miejsca na cmentarzach. Również wielu Polaków wybiera tę formę złożenia prochów w grobie.  Polskie prawo nie przewiduje jednak otrzymania urny na własność. Na przykład po to, aby umieścić ją w domu, lub zakopać w ogrodzie. Możliwości są dwie - szczątki zmarłego można w sposób tradycyjny pochować na cmentarzu bądź w kolumbarium, w specjalnie murowanej niszy. Druga możliwość to rozsypanie prochów w morzu. Innej nie ma.  Sposób grzebania zmarłych: w trumnie lub w urnie, nie może jednak wpłynąć na zachowanie i pielęgnowanie pamięci o nich. Pamięć ma być zawsze.
Ps.2 Niekiedy pogrzeb urny mniej boli

W wielu miastach sprawa kremacji zwłok nie jest sprawa nową. W niektórych,  krematorium działa już od kilku lat. Nie budzi to już takich kontrowersji jak kiedyś. Żeby jednak rozwiać liczne wątpliwości ludzi, np. w Poznaniu udostępnia się krematorium zwiedzającym. W soboty i niedziele można  przekonać się na własne oczy, że nie ma to nic wspólnego z piecami służącymi w czasie wojny do ludobójstwa. Zmarły przygotowany do kremacji leży w trumnie i tak możemy go pożegnać. Niezależnie od tego, urnę z prochami można pochować w zupełnie tradycyjny sposób na cmentarzu. Zaobserwowano też, że pogrzeb urny jest dla bliskich mniej bolesny niż pogrzeb ciała. Przyznają, że łatwiej pochować jest urnę z prochami niż całego człowieka, którego jeszcze żywo pamiętają.

 


[ Informacje |słowo | multimedia | księga gości | forum | historia WPP | historia17-tek | regulamin | opis grup ]
[ konferencje | rozważania | foto | filmy | dzwięki | linki | baza adresów e-mail | kontakt ]
© MichałBedyński
Strona istnieje od lipca 2002 wywoływano nas już [an error occurred while processing this directive] razy