o. Euzebiusz
4. Moje pragnienia
Rabbi Mendel z Kocka mawiał: Pokolenie
za pokoleniem starało się sprawić, każde na swój sposób, by przyszedł
Mesjasz, ale żadnemu to się nie udało. Nie udaje się sprowadzenie
Mesjasza. On nadejdzie wtedy, kiedy wszystkich Żydów ogarnie pragnienie
chleba powszedniego, powszedniego ich dusze będą się czuły zagubione
. |
Życie przynosi nam wiele różnych doświadczeń. Czasem prowadzi przez piękny i
cudowny świat innym razem przez morze łez i rozczarowań. Innym zaś razem chce
byśmy spotkali się ze śmiercią i głodem. Jakie są w tym wszystkim nasze pragnienia,
nasze odczucia? Idąc przez życie oczyszczamy je jak piasek oczyszcza mętną
wodę. Jednak nie wszystkie pragnienia dają się przefiltrować. Walczą ze sobą,
aby nabrać kształt konkretnych czynów. Okazuje się z biegiem naszego doświadczenia,
że pamięć nie stanowi jedynej podstawy naszego działania. Są jeszcze uczucia,
emocje, pragnienia. Nawet, gdy jesteśmy przekonani, że kierujemy się logiką
po czasie, okazuje się, że kierujemy się nieodkrytymi pragnieniami. Czasem
wychodzą jak wulkan niespodziewanie i w niewłaściwym momencie. Znaczy to, że
pragnienia często nam rozkazują i dlatego ważnym okazuje się ich uporządkowanie
oraz zdolność kierowania nimi. Jak dalece zdołamy uporządkować sferę naszych
pragnień nigdy nie wiemy? Jednak troska o nie, oraz pielęgnowanie ich może
je ukazać prawdziwie.
Nigdy niedocenioną pomocą staje się tutaj modlitwa i lektura Pisma Świętego.
Pragnienia nasze stają się tutaj zobiektywizowane i można w ten sposób próbować
nimi kierować. Ileż to razy rozumieliśmy siebie lepiej, gdy spotykaliśmy się
z biblijnym Dawidem, pełnym wewnętrznych rozdzierających jego serce pragnień,
czy ze świętym Pawłem, którego Bóg musiał zrzucić z konia, oślepić, aby przekonać
o swoich planach względem niego. Modlitwa i Biblia są szkołą porządkowania naszych
pragnień. A celem jest: pragnąć tak jak sam Bóg chce dla nas. On nas w swojej
miłości powołał do istnienia. Udziela się pełen miłości i miłosierdzia. A pragnie
przemawiać i przemawia w formie najbardziej dostępnej dla nas przez słowo, przez
gesty i zachowania, przez które doświadczamy innych oraz siebie.
Pytanie o nasze pragnienia jest pytaniem o naszego Boga. O Boga, na jakiego czekamy.
Są takie chwile w życiu człowieka, w których oczekiwanie nasze sięga zenitu.
Wielu z nas wyruszyło na tę wędrówkę na Jasną Górę, ponieważ oczekuje. Różne
są nasze oczekiwania i każdy z nas tak naprawdę innej interwencji od Boga się
spodziewa. Trzeba wiele wysiłku, wiele trudu włożyć, aby w codziennych wydarzeniach
umieć dostrzec widzialne znaki Bożej obecności. Nie wszyscy potrafią zauważyć
Jego obecność, nie wszyscy. Bywają tacy, którzy w imię własnej koncepcji światopoglądowej
nie widzą miejsca dla Boga w swoim życiu. Znamy przecież słynny Sartreowski bunt
przeciwko widzącemu Bogu. Nie godzi się na to, widzi w tym zniewolenie. Takie
odrzucenie Boga, uczyniło go człowiekiem wolnego wyboru, ale czy człowiekiem
wolnym? Jest wiele innych postaw człowieka, ale nie o tym chcemy tutaj rozważać.
Pragniemy spotkać się z Bogiem, który spełni nasze pragnienia.
Przyznajmy jednak, że nasza postawa oczywistego świadectwa przynależności do
Boga potwierdzonej praktykami religijnymi jest wydaje się nam już do odstawienia
do lamusa. Przecież, po co ogłaszać światu, że ja tutaj jestem człowiekiem wierzącym,
że gdy przychodzi anioł Pański i godzina 12.00, to przerywam pracę i modlę się.
Gdy zaczynam obiad w restauracji to robię znak krzyża, Bóg przecież widzi w ukryciu,
zatem zrobię tylko myślami znak krzyża, po co prowokować dyskusję. Naszym argumentem
jest: bo, po co to afiszować się swoją pobożnością. Nie zapomnę pewnego wydarzenia,
które miało miejsce w Jerozolimie. Na rogu jednej z ulic był maleńki arabski
sklepik. Nie należał do sieci sklepów położonych przy głównych ulicach starego
miasta. Od czasu do czasu zaglądał tam turysta, najczęściej taki, który się zgubił.
Poproszono mnie abym zrobił dla całej grupy zakupy. Miały to być jednakowe krzyżyki
oraz jakieś tam inne pamiątki na kwotę kilkuset $. W czasie transakcji przez
śpiew muezina właściciel sklepu został wezwany do modlitwy. Nie mówiąc wiele,
tylko jedno słowo: przepraszam, rozłożył dywanik i zaczął się modlić. Nie ważne
było dla niego, czy odejdę, czy też nie. Prawdopodobnie był to dla niego utarg
miesiąca, nie wzbudziło to w nim jednak wątpliwości, co do słuszności i konieczności
modlitwy.
Czas oczekiwania, czas moich pragnień jest jednocześnie czasem przyjmowania zobowiązań,
co do wprowadzania ich w swoje życie. Dlaczego ja mam się wstydzić Boga, w którego
wierzę? To znaczy, że wstydzę się samego siebie i wartości, które porządkują
moje życie. Nawrócenie to poważna sprawa, a powszechne przekonanie współczesności,
że wierzą tylko ludzie niedojrzali, to wymysł tych, którzy z wiarą nie mieli
nic wspólnego, albo nie potrafią uporządkować sobie relacji z Bogiem, dlatego
najłatwiej wyrzucić go poza życie. Niech pozostanie jak Dziad Mróz czy Santa
Klaus jednym z bohaterów bajek dziecięcych.
Jako chrześcijanie zostaliśmy sobie wzajemnie podarowani. Naszym zadaniem jest
odkrywać w naszym życiu Jego obecność. Bywa tak, ze czasem prosimy Boga o pomoc
i natychmiast przychodzi boży anioł, ale my myślimy, że to za piękne, aby było
prawdziwe. Niech przykładem i obrazem zarazem naszych pragnień będzie postać
Zachariasza. Wielki jest jego ból i wielka zarazem wiara w moc Boga. Ból ze względu
na trudne doświadczenie, jakiemu wraz ze świętą Anną, swoją małżonką, został
poddany - nie mają dzieci. Bardzo o nie proszą - ale nie mają. W Zachariaszu
powstaje wiele wątpliwości, czy rzeczywiście Bóg, jest ze mną, czy wysłuchuje
moich próśb. Z głębi jego jestestwa, choć tego nie widać wydobywa się wielki
krzyk i skarga o prawdomówność bożych obietnic. Jak wiele Bóg dał człowiekowi,
że nawet w tak wydawałoby się oczywistych chwilach pozwala sobie na zakwestionowanie
swojego ewidentnego działania. Dlatego Zachariasz otrzymuje znak, tym znakiem
jest milczenie. Bóg chce mu powiedzieć przez to: dość - już nie chcę, abyś cokolwiek
mówił, teraz jest czas słuchania, co Ja powiem, czas patrzenia, co Ja uczynię.
Dla Zachariasza przychodzi czas oczyszczenia słów i czynów.
Zachariasz milczy - Bóg działa.
Nasze doświadczenie bywa podobne. Wciąż torpedujemy Boga w jakichś sprawach,
ale mało, kiedy zapytamy się, czy jest to nam konieczne. W naszej opcji nie ma
innych rozwiązań. A tu okazuje się, że musi być stosowny czas na spełnienie obietnic.
Jan, oczekiwany syn musiał być oczekiwanym, aby stać się tym, który przygotuję
drogę Zbawicielowi. Bóg być może inną logikę przykłada do naszych dziejów, niekoniecznie
pragmatyczną. Wydaje się, że jest to logika obietnicy i wiary. Dla nas ludzi
bardzo często jest to sposób pozbawiony jakichkolwiek przesłanek, aby uwierzyć.
Wychodzi poza ramy naszych oczekiwań i wyobrażeń. A Bóg działa w ukryciu. A nasze
wewnętrzne rozdarcie nie pomaga nam w życiu, wręcz przeciwnie kieruje strumień
naszych oczekiwań na Boga jako kogoś, kto pracuje w barze szybkiej obsługi. Stańmy
się, zatem ludźmi, którzy próbują interpretować swoje życie w pewnym dystansie
do subiektywnych pragnień i oczekiwań. A to oznacza zatrzymanie się, aby usłyszeć
Boży głos.
Żyjemy w czasach, kiedy spełniły się wszystkie obietnice. Nad naszą codziennością
unosi się Boży Duch i wręcz zmusza do uznania za ostateczne pewnych oczywistości.
Bóg sobą obdarowuje a jednocześnie uzależnia swoje istnienie na świecie, od naszej
wyłącznie woli. Ale człowiek mimo to, ze Bóg jest aż tak blisko, choruje na brak
Boga. Jego serce jest smutne dopokąd nie znajdzie Boga. Choruje na to, że nie
rozumie jak Bóg działa w świecie. Działa przez dobro, przez człowieka.
Po katastrofie terrorystycznej w USA 11.09.01 córka Billy'ego Grahama w wywiadzie
TV na pytanie: Jak Bóg mógł pozwolić na coś takiego? Odpowiedziała: Jestem przekonana,
że Bóg jest do głębi zasmucony z tego powodu, podobnie jak i my, ale od wielu
już lat mówimy Bogu, żeby wyniósł się z naszych szkół, z naszych rządów oraz
z naszego życia, a ponieważ jest dżentelmenem, jestem przekonana, że w milczeniu
wycofał się. Jak możemy się spodziewać, że Bóg udzieli nam swojego błogosławieństwa
i ochroni nas, skoro my żądamy, aby On zostawił nas w spokoju?
Zobaczmy - myślę, że zaczęło się to wówczas, kiedy Madeline Murray O'Hare (została
zamordowana, niedawno znaleziono jej ciało) narzekała, nie chcąc żadnych modlitw
w naszych szkołach, a my powiedzieliśmy OK.
Potem ktoś powiedział, żeby lepiej nie czytali Biblii w szkole... Biblii, która
mówi: nie zabijaj, nie kradnij, kochaj swego bliźniego jak siebie samego.
A my powiedzieliśmy OK.
Następnie ktoś powiedział - pozwólmy naszym córkom na aborcję - jeśli chcą. Nawet
nie muszą o tym mówić swoim rodzicom.
A my powiedzieliśmy OK.
Po czym ktoś mądry z rady szkoły powiedział: ponieważ chłopcy i tak będą chłopcami,
więc i tak będą to robić, dajmy im możliwość aby mogli zażywać tyle radości,
ile chcą.
A my powiedzieliśmy OK.
Po czym niektórzy z wyższych wybranych urzędników powiedzieli, że to nieważne,
co robimy prywatnie, dopóki wykonujemy naszą pracę... Odłączyli wiarę od życia,
a myśmy powiedzieli OK.
Po czym ktoś powiedział - drukujmy czasopisma ze zdjęciami nagich kobiet i nazwijmy
to zdrowym, trzeźwym podziwem dla piękna kobiecego ciała.
A my powiedzieliśmy OK.
Po czym ktoś inny poszedł o krok dalej z tym podziwem i opublikował zdjęcia nagich
dzieci, a następnie jeszcze jeden krok dalej udostępnił je w Internecie.
A my powiedzieliśmy - OK, są upoważnieni do swobodnego wyrażania swoich myśli.
Po czym przemysł rozrywkowy rozpoczął produkcję widowisk TV i filmów promujących
przemoc, profanacje. Rozpoczął nagrania muzyki zachęcającej do gwałtu, narkotyków,
zabójstwa, samobójstwa. My powiedzieliśmy, że to tylko rozrywka, to nie ma żadnych
szkodliwych skutków, w każdym bądź razie nikt nie traktował tego poważnie, więc
idziemy do przodu.
Teraz nasze dzieci nie mają sumienia, dlatego nie wiedzą, co jest dobre, a co
złe, i dlatego nie martwi ich zabijanie obcych, kolegów z klasy oraz samych siebie.
Prawdopodobnie, gdybyśmy o tym długo i wystarczająco mocno myśleli, moglibyśmy
zgadnąć. Ja myślę, że ma to wiele wspólnego z tym, ZBIERAMY TO, CO ZASIALIŚMY.
To śmieszne, jak prostym jest dla ludzi wyrzucić Boga, a potem dziwić się, dlaczego
świat zmierza do piekła. To śmieszne, jak bardzo wierzymy w to, co napisane jest
w gazetach, a poddajemy w wątpliwość to, co mówi Biblia.
To śmieszne, jak bardzo każdy chce iść do nieba, pod warunkiem, że nie będzie
musiał wierzyć, myśleć, mówić, ani też czynić czegokolwiek, o czym mówi Biblia.
To śmieszne, jak ktoś może powiedzieć Wierzę w Boga i nadal iść za szatanem,
który, tak a'propos, również wierzy w Boga. To śmieszne!!!
Jak łatwo osądzamy, ale nie chcemy być osądzeni. To śmieszne, jak ktoś może być
zapalony dla Chrystusa w niedziele, a przez resztę tygodnia jest niewidzialnym
chrześcijaninem. A pomimo to Chrystus wydobywa nas z naszych grzechów. Podnosi
nas. Abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości. Zechciejmy uczyć się na tym biblijnym
przykładzie Anny i Zachariasza jak mamy oczekiwać, jak przyjmować bożą interwencję"
w nasze uporządkowane życie.
Modlitwa o zgodę na bycie tym, kim się jest
Nie wiedziałem o tym, Panie, kiedy byłem dzieckiem.
Nie wiedziałem, że można być zmęczonym, zmęczonym samym sobą. I mówić sobie,
że zmarnowało się życie.
Miałem, już różne pokusy. Ta jest chyba najsilniejsza.
Ach! Chcieć lepszego zdrowia, bardziej błyskotliwego umysłu, mniej wątłego ciała,
lepszego wykształcenia
Innej sytuacji i tego wielkiego kredytu, którzy zdają się mieć niektórzy
Odkrywać u innych sto szans, które mnie by się przydały, i sto ułatwień, których
nigdy nie miałem
Wiedzieć, że niemożliwe nigdy nie nastąpi.
Wiedzieć to, o Boże, to już jest światło.
I oto przychodzi ono stąd, skąd nie oczekiwałem niczego.
Marzenia skończone. Zostaje mi życie - prawdziwe, takie, które mam kochać.
Moje życie takie, jakie jest, i moje słabe zdrowie, i moja marna kariera.
I wszystko pozostałe, czego nie chciałem.
To wszystko, Panie, chciałbym zaakceptować.
I zaakceptować siebie samego, choć jestem taki żałosny.
Nie zastanawiać się już, co "mogło być".
I znaleźć szczęście w robieniu tego, co potrafię .
|