"Mimo wszystko miłość" Bóg działa.
Wiemy o tym, sami przecież domagamy się jego interwencji. Co bardziej
zaangażowani szukają jego obecności w każdej chwili życia, inni znowu
próbują Go oswoić przez trzymanie na bezpieczną odległość od swoich spraw.
Więc Bóg działa. Ale czasem robi to przewrotnie.
Potrafi w najprostszy sposób zupełnie zaskoczyć wyrywając nas z egzystencjalnej
drzemki. I chwała mu za to. My zresztą potrzebujemy odrobiny prowokacji,
całkiem łatwo nas uśpić, wpędzić w rutynę codziennych spraw, zająć czymś
nieistotnym. Żyjemy sobie z przyzwyczajenia, mówiąc ot, takie życie i
nie reagując na zwykłe zaczepki.
Ale teraz mamy sytuację, z tych prowokujących, stawiających pod ścianą,
niemal odcinających drogę ucieczki. Bóg, o którym tyle słyszy się, że
jego życie jest Miłością, no więc ten Bóg bierze człowieka i zapytuje
go czy miłujesz mnie?
Piękna jest ta scena rozmowy Jezusa z Piotrem. Jest w niej pewne fabularne
napięcie, które przekłada się w głowie na sugestywne obrazy. To pozwala
odtwarzać rzecz jak film - klatka po klatce. Jezus pyta po raz pierwszy.
Piotr mu odpowiada, Jezus odczekuje chwile, pyta drugi raz. Piotr lekko
niepewny, jak uczeń w szkole, który udzielił prawidłowej odpowiedzi, a
słyszy na pewno? - potwierdza. Wreszcie trzecia runda. Pytanie. Odpowiedź.
Przychodzi Bóg do człowieka i pyta, stawiając go może w trochę niezręcznej
sytuacji, bo samo pytanie jest czymś niezwykłym. Panie przecież wiesz.
Niekiedy tak się mówi, by uniknąć jednoznacznej odpowiedzi, żeby zyskać
na czasie. Panie, Ty wiesz.. Bóg wie, ale czy my wiemy?
Potraktujmy to pytanie jako naszą wielką szansę, by dowiedzieć się czegoś
ważnego, by dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi.
Czym jest pełnia życia?
co to miłość?
zaufanie?
co to troska?
ile trzeba iść, by dojść do nawrócenia?
jak odpowiadać na miłość?
gdzie jej szukać?
co zrobić by być choć w połowie tak świętym jak wszyscy święci?
jak rządzić się swoją wolnością?
Nasza odpowiedź na to jedno pytanie, może obejmować te i wiele innych
wątków. Nasza odpowiedź na to jedno pytanie powinna obejmować obszar równy
wielkości naszego życia: wszystkie jego góry, doliny, równiny i rzeki
morza i oceany
Kto wie, może to pytanie uratuje niejedno życie przed popadnięciem w jakąś
nędzę, może wyprowadzi na jakąś prostą drogę.
A wszystko, dlatego, że pytającym jest sam Bóg.
Każde pytanie jest jakimś ruchem w stronę czegoś nowego i nieznanego.
To snop światła oświetlający drogę, którą trzeba podążać w stronę odpowiedzi.
Życie jest ostatecznie wędrówką od pytania do odpowiedzi, od pytania do
pytania, od jednej odpowiedzi do następnej itd.
Czy miłujesz mnie?
Bóg pytający to jest Bóg poszukujący człowieka, szukający z nim kontaktu.
Tak nakazuje logika prawdziwej miłości jako drogi w dwie strony, jako
czegoś do odwzajemnienia. I choćby to był sam Bóg, skoro kocha to w jakiejś
mierze musi być kochany. Skoro kocha, znaczy, że potrzebuje nas.
Ale prawda jest taka, że to nie On potrzebuje odpowiedzi, to my jej potrzebujemy
i to już teraz, na jutro, nie za miesiąc. Lepiej nie wracajmy bez niej
do domu.
Czy miłujesz mnie ?
Pytanie żyzne i rozległe jak te pielgrzymkowe pola, że może nam nie starczyć
czasu na pełną odpowiedź, bo co to tak naprawdę znaczy kochać Boga?
Na pewne pytania trudno znaleźć pełne odpowiedzi, ale można dać odpowiedzi
piękne, zapadające w pamięć, będące sumą dobra i piękna oraz tęsknoty
za prawdą.
Nie można kochać Boga nie kochając bliźniego, nie można kochać bliźniego
nie kochając siebie. To te trzy dźwięki tworzą akord o brzmieniu, które
może być zgrzytem bądź muzyką miłą dla Bożych uszu.
Miłość jak wiadomo wymaga trudu i poświęcenia, jak wszystko co piękne
i dobre, ale my jesteśmy w tej sprawie dość leniwi. Wrodzony egoizm każe
skupiać się przede wszystkim na sobie. Jak tu uzgodnić miłość własną,
z miłością do Drugiego: do człowieka, do Boga w człowieku. Bo przecież
żeby kochać naprawdę mocno, musimy kochać siebie samego, w pewnym stopniu
im bardziej kochamy siebie, tym większy potencjał do miłości bliźniego.
Paradoks? Może. Ale wyobraźmy sobie człowieka z niskim poczuciem wartości,
z małą miłością własną, sfrustrowanego, zgorzkniałego, smutnego w swej
codzienności, skąd nagle u niego wziąć szaleństwo, szeroką perspektywę,
ofensywę w miłości? A zatem miłości trzeba się uczyć. Gdzie? U kogo?
Z Ewangelii wynika, że nie u duchownych. To nie przypadkiem Pan Jezus
w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie wymienił kapłana i lewitę,
którzy przeszli obojętnie obok potrzebującego pomocy. Oczywiście, nie
wolno uogólniać. Jest wielu duchownych, którzy żyją na co dzień autentyczną
miłością, ale trzeba pamiętać, że jeżeli spotkamy obojętnych, to nie należy
się dziwić, bo Pan Jezus już to w przypowieści zapowiedział. Miłości można
się często uczyć u swojej matki lub ojca. Ale pierwszym wzorem dla nas
powinien być ten najdoskonalszy. "Trzeba wiele razy przeczytać Ewangelię,
aby zobaczyć, jak Chrystus kocha drugiego człowieka, jak odnosi się do
chorych, jak do głodnych, którzy trzy dni stoją przy Nim i obawia się,
że kiedy ich opuści ustaną z osłabienia, jak odnosi się do pogrążonych
w żałobie, jak do poszukujących prawdy, jak do grzeszników. Przypowieść
o miłosiernym Samarytaninie jest przypowieścią o Chrystusie."
Jak mówił Papież podczas mszy św. na krakowskich Błoniach. Mówił też,
że: warto otworzyć Ewangelię i wędrować razem z Chrystusem po palestyńskiej
ziemi, obserwując jak On się zachowuje. A później zamknąć Ewangelię i
wyjść razem z Chrystusem na ulice naszych miast i chodzić po ziemi i patrzeć
na ludzi Jego oczyma i Jego sercem, a wtedy otaczająca nas rzeczywistość
stanie się niezwykle piękna i bogata. Oczywiście dobroć, miłosierdzie,
miłość bliźniego musi być roztropna. Być dobrym to wielka sztuka. Aby
ten temat dokładnie rozważyć, potrzebne by były całe rekolekcje. Chrześcijanin
nie może być naiwny. Miłość to troska o prawdziwe dobro osoby. Chrześcijanin
kochając drugiego człowieka nie może tracić. On musi zyskiwać i bliźni
musi zyskiwać.
Nawiązując do ostatniego zdania można rzec, że uczynki miłości powinny
być tą walutą, którą płacimy za wszystko: za miłość, życzliwość, ale i
obojętność czy nawet nienawiść. W końcu sam Jezus zachęca nas do miłowania
nieprzyjaciół.
To chyba najtrudniejsza i najbardziej nierozumiana postać bezwarunkowej
miłości, cała jej bezinteresowność ujawnia się właśnie w miłości do wrogów,
no bo co nam przyjdzie z tego, że pokochamy np. dresiarza? Oprócz kilku
zadrapań i bólów w klatce piersiowej, nam może niewiele, lecz jemu może
zawróci w głowie, kto wie?
Trudna jest w ogóle ta miłość i wymagająca, trudno z nią iść na jakiś
wygodny kompromis, każe rezygnować z siebie, po kawałku, codziennie, robić
miejsce na Drugiego. Nie zadawala się tym co było dobre wczoraj, nie lubi
oszczędzać na sobie, jeśli jest milionem dolarów w gotówce, jest to milion
w całości do rozdania, wciąż szuka zaczepki, prowokuje nieznajome osoby
na ulicy, jak pisze Emily Dickinson miłość jest wszyskim co istnieje,
Nasze życie to jakby warsztaty w miłowaniu, ćwiczymy w parach małżeńskich
i w układach rodzinnych, z przyjaciółmi i wśród nieznajomych; i jak to
szkole w jednych przedmiotach idzie nam lepiej, w innych nieco gorzej.
Ile tej miłości w życiu tyle chwil szczęśliwych będących efektem spełnienia
i chwil smutnych co są samotnością, zdradą, rozczarowaniem. Życie i śmierć
zarazem. Rozkosz i krzyż.
Czas na miłość, czas to miłość.
Od momentu przyjścia Chrystusa na ziemię, wtedy 2000 lat temu, ludzkość
przeżywa swoje dzieje przy nieustannym za pięć dwunasta. W końcu nie wiemy
czy powtórne przyjście jest sprawą kilku dni czy kilku wieków, poza tym,
jakie to ma dla nas znaczenie. Mówi się już tu i ówdzie, że czas to miłość,
skoro tak, nie mamy już czasu na nic innego. Jeśli zabraknie nam tego
czasu na miłość to nasza biografia będzie biografią człowieka, który urodził
się w sobotę rano, zmarł w niedzielę wieczorem. Żył 70 lat.
Amerykanie czasem pytają, co jest Coca Colą tej działalności, chodzi
im wtedy o to, co jest jej znakiem firmowym, najbardziej rozpoznawalnym
i w ogóle.
Coca Cola, jak wiadomo, znana jest wszędzie tam gdzie ludziom chce się
pić, czyli wszędzie.
Niech każdy sobie odpowie, co jest Coca Colą jego życia. Co jest najbardziej
rozpoznawalnym znakiem firmowym jego działań. Czy ty, i czy twoje środowisko,
Twoi przyjaciele, postrzegają Cię jako człowieka pracy, czy jako np. człowieka
zabawy. A może jednak jesteś człowiekiem miłości. A jeśli tak, to, jaka
jest ta Twoja miłość, ile w niej Ciebie, a ile Drugiego: Boga, człowieka.
Oby nie była pozbawiona bąbelków, nie smakowała rutyną, nie odbijała się
lenistwem czy egoizmem.
Czy miłujesz mnie?
Jezu, zaskakuj nas w zimne Godzinki i upalne eucharystie, słoneczne Anioły
Pańskie, pochmurne Nowenny i deszczowe apele.
Szukajmy odpowiedzi na asfaltowych ciągnących się jak krówki - drogach
i na piaszczystych bezdrożach. Może któregoś razu to my zaskoczymy Cię
pytając Panie, czy ja miłuję Cię?
Istnieje zatem potrzeba zsynchronizowania zegarków. Nie znamy dnia i
godziny, lecz kiedy przyjdzie Pan i zakręci już ten kurek ludzkich spraw...
Życie jest wędrówką od pytań do pytań, od pytań do odpowiedzi. I tak jest
i tym razem. Szukamy odpowiedzi w sobie, szukamy w drugim człowieku -
szukajmy.
On tak pochyla się z miłością nad każdym potrzebującym pomocy. Bywają
nieliczne sceny w Ewangelii, gdzie Chrystus ociąga się z tą pomocą. Oto
Kananejka, matka ciężko chorej córki błaga: Ulituj się nade mną. A Chrystus
jakby nie słyszał. Apostołowie przychodzą i powiadają: Odpraw ją, bo krzyczy
za nami. Chrystus stawia wówczas twarde wymagania, ale nie po to, by ją
odesłać z niczym, lecz aby udoskonalić jej wiarę i spełnić życzenie. Nie
ma ani jednej sceny w Ewangelii, w której przeszedłby obojętnie obok potrzebującego
pomocy. Był bliźnim dla wszystkich.
Człowiek, który nie pokocha, nie wie co to miłość, nie wyczuje, jego wyobraźnia
miłości nie pozwoli na przeżycie pełni. A więc szukamy odpowiedzi, czy
miłujesz mnie, skoro ja Cię miłuję?
Kto nie kocha nie jest podobny do Boga. Na tym właśnie polega nasze podobieństwo,
że potrafimy kochać. Człowiek niepodobny do Boga. Oto jest wizja osobności,
samotności, braku odniesienia. Od kochaj bliźniego swego i siebie samego.
No skąd. Być może, niekiedy lepiej Czy to pytanie retoryczne? Miłość jest
przywilejem ludzi wolnych, To nie jest miłość niewolnika do Pana. To jest
sytuacja partnerska. Słoń, który chce zaprzyjaźnić się z mrówką. Czy miłujesz
mnie na miarę możliwości swoich i czy chcesz zatracić się mocniej, bo
oto jest propozycja w stylu czy chcesz zarobić milion dolarów.
W zasadzie to dość zabawne, z jakim uporem wracamy do siebie, ale czy
można ostatecznie odrzucić perspektywę własnego ja, czy można być dobrym
z automatu. Z jednej strony nieustannie ćwiczymy się w miłowaniu, w otwieraniu
się na człowieka i we wszystkich, pobożnościach, z drugiej moment odpoczynku
i już recydywa.
Umiejętność czekania mocno nam się przydaje, życie jest oczekiwaniem na
coś lepszego, co nas spotka być może po śmierci. Czekam, a więc jestem
w stanie napięcia, to napięcie pobudza, każe działać, skracać pozornie
czas oczekiwania i niech go nigdy nie zabraknie. To podniecenie, które
towarzyszy oczekiwaniu, bo ktoś ma się zjawić w moim życiu niech i nam
towarzyszy w ciągłym trudzie poszukiwania odpowiedzi: Czy miłujesz mnie?
Czy twoje życie jest krótkim filmem o miłości, czy nie?
Niektórym pytaniom zanikł ten pytający ton, który sprawia, że chcę się
udzielić na nie odpowiedzi.
My nie potrafimy za bardzo mówić, o tym otwarcie, gdyby wypełnić ankietę
jak bardzo kochasz Jezusa, Co to znaczy kochać Cię Panie, święci dają
nam trochę opału swym życiem, które było szukaniem i znajdowaniem. Kto
mnie szuka, ten mnie znalazł. Rozumiecie, jeśli naprawdę ruszyłeś w drogę,
choćby to było dwa kroki musisz go spotkać zanim opuścisz to miasto, swój
Babilon swój matriks. Może jeszcze nie wiesz do końca, bierzesz ten gorejący
krzew za zwykły ogień, bierzesz zmęczenie za zwykłe zmęczenie, bierzesz
skupienie za zwykłe skupienie. Kto usłyszał pytanie, ten zna odpowiedź,
czy można nie kochać Boga?
Nie można!
Z tą miłością do Boga, przyznajmy jest pewien kłopot. Co to znaczy kochać
Boga? Tak, Panie Ty wiesz, że Cię miłuję, ale czy ja to wiem, tak miłuję
Cię, tak jak siebie samego, bardziej niż siebie samego, lub mniej. Takie
są możliwości. Są pytania, które jak latarnie palą się w noc i oświetlają
ciemność. Czy miłujesz mnie? Oczekiwanie na przyjście, czyli co robisz
dziś wieczorem lub, jakie masz plany na weekend?
Wyższe piętro do wynajęcia tak Anglicy elegancko wyrażają się o ludziach,
którzy niezbyt używają swojego rozumu.
Niepokojąco wielka liczba ludzi całkiem dobrze żyje z nienawiści do tego
świata, do ludzi ich zwykłych spraw
Sąd ostateczny. Czy ktoś stanie wtedy w naszej obronie? Nie będzie prawników.
|